Po co mi 3 położne?

Home  >>  Artykuły  >>  Po co mi 3 położne?

Po co mi 3 położne?

On 26 września, 2017, Posted by , In Artykuły, By ,,,, , With No Comments
Położna

Położna

Pisałam już o tym, że do swojego porodu zatrudniłam doulę. Było też o tym, że pytano mnie, czy sama dla siebie będę doulą. Nie pisałam jeszcze o tym, że niektórzy pytali mnie w ciąży, czy, skoro rodzę w domu, to czy sama odbiorę swój poród i nie będę potrzebowała położnej.Tłumaczyłam wtedy wytrwale różnice między zawodem douli i położnej. Kiedyś zresztą zrobiłam o tym filmik. Kiedy jednak mówiłam, że będę miała aż trzy położne, spotykałam się z totalnym niezrozumieniem.

Po co mi aż trzy położne?

Pierwsza z nich to moja położna środowiskowa, z którą spotykałam się w ramach edukacji przedporodowej już w ciąży. Każda z nas jest uprawniona do takich spotkań już od 21. tygodnia ciąży. Nie pozostawiłam też przypadkowi tego, kto odwiedzi mnie i noworodka po porodzie. Wybrałam zaprzyjaźnioną młodą położną Magdę, która jest jednocześnie doradczynią laktacyjną (CDL). W ten sposób miałam zapewnione wsparcie w karmieniu naturalnym. Bardzo mi się to przydało. Więcej o położnej środowiskowej napiszę w oddzielnym artykule.

Drugą położną była Gosia – moja położna domowa. Zadzwoniłam do niej na samym początku ciąży, kiedy tylko poznałam przybliżony termin porodu. Zarezerwowałam sobie u niej termin na połowę czerwca. Moja kochana położna wzięła na ten czas urlop, żeby być dla mnie na pewno dostępną.

Odwiedziła nas dwa razy przed porodem. Uspokoiła obawy mojego męża przed porodem domowym. Na początku swojej dostępności dla mnie, kiedy wchodziłam w termin porodu, przywiozła do mnie wszystkie potrzebne do porodu domowego sprzęty. od początku czerwca czułam się już spokojna, że w razie czego wszystko jest u mnie.

Dzwoniłam do niej w ciąży i tuż przed porodem wiele razy po poradę, uspokojenie. Odpowiadała na każde pytanie, a kiedy jej potrzebowałam, przychodziła do mnie. Kiedy zaczynały się skurcze, przyjeżdżała, żeby mnie zbadać, a zdarzyło się to kilka razy. Odpowiadała na smsy o wschodzie słońca i późno w nocy. Kiedy wydawało mi się, że to już zaczyna się poród, Gosia przyjechała do mnie (oczywiście na rowerze), pobyła za mną w domu i poszłyśmy na długo spacer. W dniu porodu była u mnie dwa razy. Kiedy już naprawdę się zaczęło, siedziała ze mną przy stole, rozmawiałyśmy, a ona dyskretnie notowała czas skurczy. Kiedy zaczęło się robić trudno, na zmianę z moją doulą uciskały mi talerze biodrowe albo krzyż. Była przy mnie cały ten trudny czas. Nie pozwoliłam jej nawet na chwilę odejść. Była cicha, skupiona na mnie, na porodzie, pełna uwagi. Była najlepszą położną, jaką mogłabym sobie wymarzyć do tego domowego porodu. Wspierała mnie słowem i dotykiem. Pewność jej kompetencji dawała mi poczucie bezpieczeństwa. jej spokój zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku. Była tam dla mnie, czułam to w każdej chwili. Bezpośrednio po porodzie szczególnie to odczułam. Cały przebieg sytuacji zależał od moich decyzji, a położne wycofały się i dały nam się cieszyć sobą.

Położne? No właśnie, była jeszcze trzecia. Trzecia była Ewa, która razem z Gosią przyjmuje porody domowe. Najczęściej dojeżdża już na drugi okres porodu, czyli na parcie. U mnie też tak było. Mało brakowało, a nie zdążyłaby. Jednak dzięki temu, że ten team rozumie się bez słów, Ewa przybyła na czas. Cały czas czułam opiekę wykwalifikowanych położnych, a jednocześnie wiedziałam, że, skoro jesteśmy w domu, wszystko zależy ode mnie.

Nie chciałam pomocy w przystawieniu dziecka do piersi, sama zdecydowałam, kiedy zostanie odcięta pępowina. Położne szanowały moje życzenia. Niczego nie narzucały. Były obecne, ale taką dyskretną obecnością. Cudownie było mieć przy sobie te wspaniałe kobiety! Uściskać je i ucałować po porodzie. Bezcenne!

W kolejnych dniach po porodzie odwiedzały mnie Gosia i Magda. Gosia pobrała próbki do badań Rafała i sprawdzała jak ja się mam. Magda ważyła i mierzyła małego człowieka, oglądała jego skórę i kikut pępowiny. Troszczyła się o karmienie piersią. Wiele razy do niej dzwoniłam i pisałam z przeróżnymi pytaniami. Zawsze uspokajała, doradzała, pomagała. Cały czas czułam się otoczona czułą opieką. Czułam, że w tych trudnych początkowych tygodniach mam się do kogo zwrócić.

Wszystkie moje położne spełniły moje oczekiwania i wszystkie były mi potrzebne. Czy to jest dużo dla jednej kobiety? Trzy położne i doula? Na pewno nie każdej by to odpowiadało. Dla mnie była to odpowiednia ilość osób i wsparcia. Otrzymałam go tyle, ile potrzebowałam. Nie bałam się ani nie wstydziłam o nie prosić. Nie pomyślałam ani przez chwilę, że taki team okołoporodowy to przesada czy nadmiar. Pozwoliłam sobie na bycie wspieraną, na bycie otoczoną przez wspaniałe kobiety. Można mieć takie wsparcie. Trzeba tylko po nie sięgnąć.

Dream Team

Dream Team

Położne

Położne

Comments are closed.
Follow by Email
Facebook
Twitter