Czy sama mogę być swoją doulą?
Będąc w zaawansowanej ciąży spotkałam koleżankę, która zadała mi tytułowe pytanie. Czy sama będę swoją doulą. Odpowiedziałam oczywiście, że nie, nie da się sobie doulować ani przed porodem ani w porodzie, ani po nim. Będąc w tych sytuacjach jest się (tylko) kobietą i matką. Nieprzydatna okazuje się cała posiadana wiedza okołoporodowa. Proste rzeczy, które bez wahania zrobiłabym dla swojej klientki, urastały dla mnie do wagi ogromnych problemów, w których czułam się zagubiona. Nie miałam odpowiedzi na te same pytania, na które innym wielokrotnie odpowiadałam. Zadawałam je więc swojej położnej albo douli. Byłam nieraz zagubiona, bezbronna, odsłonięta i bezradna.
Nie pomagało mi też często doświadczenie poprzednich ciąż i porodów. Przed niektórymi sytuacjami i tak stałam ( i nadal stoję) bez pomysłu na rozwiązanie. Każde macierzyństwo jest inne, bo każde dziecko jest inne, a ja jestem też inną kobietą rodząc to nowe dziecko. Ale wydaje mi się, że problem leżał jeszcze głębiej. Ja miałam w sobie te odpowiedzi, ale w tej konkretnej sytuacji były one dla mnie niedostępne. Potrzebowałam otoczyć się położnymi, doulami i innymi matkami, żeby to one wzmacniały we mnie moje macierzyńskie kompetencje, kiedy czułam, że żadnych nie mam.
Moja doula świetnie zaspokajała te potrzeby, których ja sama nie mogłam dla siebie zaspokoić. Wspierała mnie w tym, w czym nie dałam rady sama siebie wesprzeć. Odpowiadała na najgłupsze i najbardziej banalne pytania, cierpliwie, bez oceniania. Nie traktowała mnie jak koleżanki po fachu, ale jak kobietę w ciąży, w porodzie i połogu. Wysłuchiwała moich opowieści o lękach, trudnościach i codziennych dolegliwościach. Nie tylko zawsze miała pomysł, jak mi pomóc, ale przede wszystkim słuchała mnie. Dawała się wygadać i wyżalić. Po to jej potrzebowałam. Doskonale się w tej roli sprawdziła. Dziękuję Ci, Basiu <3
Ale przecież ja sama jestem doulą, chyba nie da się tak po prostu zapomnieć tego, co się wie i umie i żyć tak, jakby to wszystko było nowe. Nie da się, ale czasem się chce. Były sytuacje w tej ciąży, kiedy czułam się bardzo niekomfortowo będąc gdzieś jako mama oczekująca dziecka. Nieraz byłam pytana o sprawy zawodowe, stawiana w roli ekspertki, kiedy chciałam już tylko cieszyć się swoim oczekiwaniem. Wiem, że trudno to oddzielić, szczególnie, gdy się pracuje w takiej dziedzinie. Dlatego między innymi przestałam się udzielać na blogu i na Facebooku. Nie umiałam połączyć (a może rozdzielić) tych dwóch ról bez szkody dla siebie.
Pod koniec połogu poczułam, że znów chcę pracować, że chcę się dzielić swoim doświadczeniem. Znów chcę DAWAĆ. Ale musiał upłynąć czas tylko dla mnie i pewnie jeszcze sporo czasu upłynie zanim znów będę czyjąś doulą. Ale wtedy będę gotowa. Tak jak teraz jestem gotowa, żeby pisać i mówić do Was. Niedługo będę gotowa na prowadzenie grup wsparcia. Wszystko przychodzi w swoim czasie. Niczego nie chcę robić wbrew sobie.
Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: nie. Nie da się być swoją własną doulą, i to powiedziałam mojej koleżance, tak jak nie da się porządnie wymasować sobie pleców. Kiedy fizjoterapeutę boli krzyż, idzie do fizjoterapeuty (przynajmniej tak mi się wydaje 😉