5-10-15

Home  >>  Artykuły  >>  5-10-15

5-10-15

On 10 października, 2017, Posted by , In Artykuły, By ,,,,, , With No Comments
zdjęcie by Radek Kamiński

zdjęcie by Radek Kamiński

Tyle będą miały moje dzieci za 5 lat. Teraz mają 10 lat, 5 lat i 3 miesiące. Jesteśmy 15 lat po ślubie, a nasze dzieci przychodzą z zaskakującą regularnością. Żartujemy, że nasza płodność realizuje się w długich, ale regularnych cyklach pięcioletnich. Każde z naszych dzieci jest z innej bajki. Ich potrzeby różnią się kompletnie. A może raczej nie potrzeby, bo te wszyscy mamy podobne. Różne są ich strategie na realizację swoich potrzeb. Każde z nich to odrębny świat.

Dziesięciolatka właśnie poszła do czwartej klasy, ciężko przechodzi adaptację do nowego systemu nauki. Zajęć jest dużo, prac domowych też, a popołudniami ma jeszcze swoje ukochane judo i akrobatykę. Czasem nie ma kiedy odrobić lekcji. Jest zmęczona i zestresowana. Ciągle mam wyrzuty sumienia, że za mało czasu jej poświęcam i za mało dla niej robię. Ona dla mnie robi dużo. Chętnie zabawia najmłodszego. Wymyśla dla niego piosenki i rymowanki. Czasem nawet, na własne życzenie, go ponosi. Dla mnie to ogromna pomoc, choć często zapala mi się lampka alarmowa, żeby tego za bardzo nie wykorzystywać. Ja też jestem najstarsza i też mam braci młodszych o 10 lat. Traktowałam ich jak swoje dzieci. Za dużo odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo na siebie brałam. Potem to wszystko przyszło mi przepracować w dorosłym życiu. Nie chcę jej narzucić podobnej sytuacji i takich doświadczeń. Widzę, że, chociaż z charakteru bardziej podobna do taty, to dla mnie zrobiłaby wszystko, nawet kosztem samej siebie. I jak tu być mądrą matką i jednocześnie ją doceniać, nie zniechęcić, a jednocześnie dać jej przestrzeń i tyle z siebie, ile potrzebuje? Nie wiem i mam wrażenie, że nie potrafię. Ze wszystkich moich doświadczeń macierzyńskich, bycie mamą Alicji jest chyba najtrudniejsze.

Pięciolatek nie chce chodzić do przedszkola, bo przecież widzi, że mama zostaje z młodszym bratem w domu. Skoro mama nie idzie do pracy, to czemu on musi być w przedszkolu? No fakt, logice nic nie można zarzucić. A musi być  przedszkolu, żeby mama zachowała zdrowie psychiczne (o ile jeszcze można powiedzieć, że takowe posiada). Michał ma 10 pomysłów na to, co muszę, powinnam, mam zrobić dla niego, kiedy Rafał zaśnie, ale usilnie utrudnia bratu zapadnięcie w drzemkę. Jednak zbiorniczek Michała dosyć łatwo jest napełnić. On sam przychodzi i się przytula albo prosi, żeby go pomasować. Kilka razy dziennie wyznaje mi miłość za pomocą skomplikowanych metafor. Ma świetny kontakt ze swoimi emocjami i ciałem, dlatego łatwo mu jest powiedzieć, czego w danej chwili potrzebuje i jak mogę mu to dać. Jego zachowanie bywa irytujące, ale najczęściej tylko przez krótki czas, bo kiedy zrobi coś, czego nie lubię, co mi sprawia przykrość, to zaraz sam przeprasza i nawiązuje nadwątlony kontakt. Być jego mamą było od początku łatwo i przyjemnie (z kilkoma wyjątkami). Teraz największą trudnością są choroby, z którymi się zmaga i związane z nimi kuracje oraz dieta. Pomaga dużo tłumaczenia i cierpliwe powtarzanie.

Niemowlak jak to niemowlak najchętniej by mnie miał na wyłączność. Jest absorbujący, jak tylko dziecko w tym wieku może być. Zajmowanie się nim jest proste, bo to tylko zestaw tych samych powtarzalnych czynności i z tego samego powodu jest bardzo trudne. Ostatnio pisałam o tym, że w trzynastej godzinie wyłącznego zajmowania się Rafałem wymiękłam Doszłam do wniosku, że to właśnie ta trzynasta godzina pod rząd jest dla mnie najtrudniejsza. To zwykle w ogóle jest mój najsłabszy czas w ciągu doby, a tu dochodzi monotonia i zwykłe zmęczenie ciała. Umysłu też. Wczoraj, kiedy płakał i nie mógł zasnąć długo wieczorem, w pewnej chwili po prostu poczułam, że już nie dam rady i położyłam się na ziemi, ba nawet nie miałam sił dowlec się do kanapy. Kamil wziął Rafała, ja trochę odpoczęłam i kontynuowałam uspokajanie i usypianie do 23.30. Najtrudniejsze w byciu mamą niemowlaka jest bycie długo sam na sam z nim w domu i bycie z nim w płaczu. Ostatnio płacze tak, jakby coś go bolało, obstawiamy początki ząbkowania, bo bardzo się ślini i wszystko wkłada do buzi. Czuję ogrom bezsilności, kiedy nie wiem jak mu pomóc, tylko mogę z nim być w tym, co mu dolega. To jest bardzo wyczerpujące. Wystarczy jednak, że chwilkę odetchnę, wezmę prysznic, czy łyknę kawy i już mogę znów nosić, tulić, karmić. To takie naturalne i bezrefleksyjne. Po prostu ciało tak reaguje na obecność małego człowieka.

A jak to jest być mamą ich wszystkich na raz? Fajnie i ciężko. Na razie trochę się jaram tym przejściem do grona matek wielodzietnych. Zawsze chciałam taką być, to teraz mogę się pocieszyć. W takim codziennym funkcjonowaniu bezcenny jest udział męża. On ma takie kompetencje, których ja nie posiadam. Uzupełniamy się. Wymieniamy się. Są wieczory, kiedy położenie Michała jest dla mnie upragnionym odpoczynkiem, bo przez chwilę nie muszę nikogo bujać. Mentalny bagaż wynikający z wielodzietności jest ogromny. Na szczęście nie muszę dźwigać go sama. Mój mąż świetnie się odnajduje w sytuacjach kryzysowych. Ja bardziej ogarniam te zwyczajne. Rutyną się dzielimy jakoś tak naturalnie. Bez niego i jego udziału wcale nie byłabym mamą, a bez jego wsparcia i docenienia, jednie bardzo nieudolną. Jestem na tyle dobrą mamą, na ile jesteśmy dobrymi rodzicami. I chociaż często słyszę od innych, że jestem dobrą mamą, że jestem cierpliwa i mądra, to tak naprawdę nie im to oceniać. Wypowiedzieć się mogą tylko ami zainteresowani, moje dzieci. Mam nadzieję, że w ich oczach jestem lepsza niż w swoich.

Zdjęcie by Radek Kamiński

Zdjęcie by Radek Kamiński

Zdjęcie by Alina Gabrel-Kamińska

Zdjęcie by Alina Gabrel-Kamińska

Comments are closed.
Follow by Email
Facebook
Twitter