Dlaczego jestem wdzięczna za chorobę?
Choruję już od ponad trzech tygodni. Zaczęło się dokładnie w dniu, kiedy podjęłam decyzję o wynajmie lokalu na moje miejsce. Ciągnie się tyle czasu. Po drodze był już antybiotyk, masa leków i kuracji naturalnych, a choroba nie mija. Dużo oprócz tego się dzieje, bo mając w perspektywie tygodni otwarcie swojego wymarzonego miejsca nie da się siedzieć z założonymi rękami. Nie szaleję jednak z robotą, bo… jestem chora. Mój najmłodszy synek też. On zdrowieje szybciej, ale zaczynaliśmy w tym samym momencie.
Kuilka dni temu poczułam w sobie ogromną wdzięczność za tę chorobę, i moją i jego. Dziwne, co? Ja też się zdziwiłam, a jednak. Znalazłam w sobie co najmniej kilka powodów do wdzięczności:
- Nie pędzę z pracą tak, jakbym mogła, ciało mówi „stop” albo „wolniej”.
- Mam czas na przemyślenia i refleksje – zatrzymanie się w tym szalonym punkcie, w którym się znalazłam.
- Mam spokojny czas na modlitwę – nie tylko w biegu i w drodze.
- Siłą rzeczy jestem oddzielona od ludzi – zamiast ciągle gadać o tym, co zrobię, robię to, albo zapisuję, żeby zrobić.
- Bez ludzi też bardziej skupiam się na swoich potrzebach, nie próbuję, bo i nie mam jak, wspierać wszystkich naokoło, kiedy mój kubeczek jest pusty.
- Otrzymuję ogromne wsparcie, szczególnie od mojego męża – w takich sytuacjach jest naprawdę niezastąpiony.
- Mam czas poprzytulać, pomasonwać, pościskać mojego małego – już-nie-tak-małego synka. Kiedy pracuję, on jest z nianią, a przez tych kilka dni mieliśmy czas tylko dla siebie. Jak na macierzyńskim.
- Mogę obserwować jak przymierza na głowę abażur od lampy i z lubością przegląda się w lustrze. Możemy razem chichotać.
- Jestem w domu, gdy wraca ze szkoły moja córka.
- Mogę (bezkarnie) siedzieć lub leżeć pod kocykiem z kubkiem herbaty z miodem – to jedna z moich ulubionych czynności.
Jest pewnie jeszcze kilka powodów, o których zapomniałam napisać. Jedno jest pewne. Ta choroba jest po coś. Może po prostu po tuo, żeby moje ciało powiedziało mi: PRZYSTAŃ, nie pędź tak, zdejmij nogę z gazu. Przystań i rozejrzyj się w tym, co jest teraz, nie wybiegaj w przyszłość. Pobądź w tym „pomiędzy”, w czasie tworzenia. To też jest piękny moment. Przystań…